Powieści Umberto Eco nie trzeba specjalnie przedstawiać. Zna ją każdy – choćby ze słyszenia – podobnie jak doskonałą adaptację filmową z 1986 roku w reżyserii Jean Jacquesa’a Annaud. „Imię róży” to kryminał rozgrywający się w średniowiecznym opactwie. Doświadczony w rozwiązywaniu skomplikowanych spraw franciszkanin, Wilhelm z Baskerville, w asyście nowicjusza Adso badają zagadkę serii tajemniczych śmierci mnichów, a przy okazji wpadają na trop zakazanej księgi. W trakcie trzygodzinnego spektaklu przez scenę przewija się plejada mnichów, których obecność dekonspiruje wewnątrzkościelne spory, polityczne waśnie oraz wywołuje dysputy o Bogu, wierze, miłości i grzechu.
W filmie Annaud wszystkie te zagadnienia rozwijają się równolegle z fabułą na wielu warstwach intelektualnych i emocjonalnych. Spektakl wyreżyserowany przez Radosława Rychcika nie oddaje tej głębi, mimo że jest dość wierną kopią filmu. Tu pozwolę sobie na pytanie, co kierowało reżyserem, kiedy sięgał po dzieło mistrza Eco, nie mając na nie własnego pomysłu. Zadałam sobie (miły skądinąd ) trud obejrzenia (po raz kolejny) filmowej adaptacji powieści i muszę stwierdzić, że zszokował mnie ogrom podobieństw, wręcz kalek poszczególnych scen. Rychcik, który dość mocno zaskoczył krakowską publiczność swoją interpretacją „Wyzwolenia”, posiłkując się bardziej powieścią Salingera „Buszujący w zbożu” niż dramatem Wyspiańskiego, miał przynajmniej na swoją inscenizację jakiś koncept. W przypadku „Imienia róży” obawiam się, że pomysłu zabrakło. Oczywiście przedstawienie Radosława Rychcika może się podobać – nawet usłyszałam kilka pozytywnych słów z ust moich premierowych współtowarzyszy. Spektakl jest klarowny, klasycznie skonstruowany, zgrabnie współgrają w nim multimedialne projekcje. Dobrze i mocno zarysowany jest kontrast pomiędzy tym, co klasztorne, ascetyczne i święte, a tym, co nieczyste i odrażające. Brakuje jednak rzeczy niezwykle istotnej – intryga, która tak wyraziście nakreślona jest w powieści i filmie, tutaj rozmywa się w poszczególnych scenach, przez co przedstawienie robi wrażenie komiksowej przelotki przez akcję powieści. Nie poprawia to jednak jego dynamiki (której jak na lekarstwo) i jest po prostu mało intrygujące, miejscami wręcz nudne, a finałowa scena trąci niestety tragifarsą (na tle wyświetlanych na panelu projekcyjnym płomieni, mnisie wołania o wodę brzmią bardzo naiwnie, nie oddając za grosz grozy sytuacji – u Umberto Eco to wszakże kulminanta – tragedia, zagłada bezcennego bibliotecznego skarbca).
Niedopilnowana została (znowu!) kwestia podawania tekstu przez aktorów. Trudno zaakceptować niedoskonałości dykcyjne u osób profesjonalnie zajmujących się aktorstwem. I to pomimo użycia mikroportów, które dodatkowo te niedoskonałości podbiły.
Byłabym niesprawiedliwa nie doceniając dokonań aktorów. Na wielkie brawa zasługuje Rafał Dziwisz. Jego Wilhelm to dojrzała, mądra postać, która zjednuje sobie sympatię widza opanowaniem i spokojem. Widać, że rola jest przemyślana i oparta o solidny warsztat aktorski. Ciekawe kreacje stworzyli Marcin Sianko, Daniel Malchar i Sławomir Rokita. Poli Błasik należy się uznanie za umiejętność trwania w postaci nawet w sytuacji drugoplanowej (debata) oraz za subtelność i grację w niełatwej scenie erotycznej.
Czy warto wybrać się do Teatru Słowackiego na „Imię róży”? Jeśli ktoś nie widział filmu i nie chce zadać sobie trudu przeczytania grubego tomu powieści, wizyta w teatrze nie będzie czasem zmarnowanym. Jednak ci, którzy przeczytali powieść i znają jej filmową adaptację mogą być spektaklem rozczarowani.
Niemniej jednak to dobrze, że Teatr Słowackiego sięgnął po świetny tekst wybitnego autora. Oby takich więcej. A jeśli będzie za tym jeszcze stała dojrzała reżyseria, sukces gwarantowany.
Umberto Eco
Imię Róży
Tłumaczenie: Adam Szymanowski
Adaptacja i reżyseria: Radosław Rychcik
Scenografia i kostiumy: Anna Maria Karczmarska
Asystent scenografa: Przemysław Czepurko
Muzyka i multimedia: Michał Lis, Piotr Lis
Choreografia: Jakub Lewandowski
Reżyseria światła: Paulina Góral
Animacje: Marek Zalibowski
Inspicjent, asystent reżysera: Bartłomiej Oskarbski
Producent: Agata Schweiger
Przygotowanie wokalne: Halina Jarczyk
Konsultacje obrzędów liturgicznych i wymowy łacińskiej: Tomasz Dekert
Obsada:
WILHELM Z BASKERVILLE – RAFAŁ DZIWISZ
ADSO Z MELKU – KAROL KUBASIEWICZ
OPAT ABBON – TOMASZ MIĘDZIK
JORGE Z BURGOS (SPOWIEDNIK POZOSTAŁYCH) – FELIKS SZAJNERT
BERNARD GUI (GUIDINI) (INKWIZYTOR) – MARCIN SIANKO
BENCJUSZ Z UPPSALI (PÓŹNIEJ NOWY POMOCNIK BIBLIOTEKARZA), MICHAŁ Z CESENY, KUCHARZ – MACIEJ JACKOWSKI
MALACHIASZ (BIBLIOTEKARZ, V TRUP) – GRZEGORZ ŁUKAWSKI
REMIGIUSZ Z VARAGINE (KLUCZNIK) – SŁAWOMIR ROKITA
SALWATOR – KRZYSZTOF PIĄTKOWSKI
HUBERTYN Z CASALE – TADEUSZ ZIĘBA
WENANCJUSZ Z SALVEMEC (II TRUP), BONAGRATIA Z BERGAMO – RAFAŁ SZUMERA
BERENGAR Z ARUNDEL (POMOCNIK BIBLIOTEKARZA, III TRUP) ORAZ JAN Z ANNEAUX – DANIEL MALCHAR
SEWERYN Z SANT’EMERANO (HERBORYSTA) (IV TRUP) – TOMASZ AUGUSTYNOWICZ
MIKOŁAJ Z MORIMONDO (MISTRZ SZKLARSKI, PÓŹNIEJ NOWY KLUCZNIK), BISKUP ALBOREA – ANTONI MILANCEJ
ALINARD Z GROTTAFERRATY (STULATEK), KARDYNAŁ BERTRAND – JERZY ŚWIATŁOŃ
DZIEWECZKA – POLA BŁASIK